Spotkanie z zespołem z Korei było doskonałą okazją do zapoznania się z futbolem zupełnie innym niż ten, do którego przywykliśmy w Europie. Od pierwszego gwizdka to rywale przejęli inicjatywę, wyraźnie pokazując, że są faworytami dzięki swojemu doświadczeniu, zdobytemu m.in. w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. W krajowych rozgrywkach ustąpili jedynie zespołowi Ulsan HD, który w tym roku weźmie udział w Klubowych Mistrzostwach Świata, mierząc się w grupie z dobrze znaną polskim kibicom Borussią Dortmund.
Podopieczni Jacka Zielińskiego od samego początku musieli cofnąć się do defensywy, aby nie stracić bramki jako pierwsi. Kielczanie bardzo dobrze stosowali pułapki ofsajdowe, podobnie jak w meczu z węgierskim Spartacusem, co skutecznie ograniczało zapędy przeciwników na pole karne Rafała Mamli. Największe zagrożenie dla obrony Korony stanowił Eun-Chong Hwang, który dzięki swojej szybkości sprawiał sporo problemów Hubertowi Zwoźnemu. Młodzieżowy reprezentant Korei wyróżniał się grą na lewej stronie boiska.
W ekipie Korony brakowało w pierwszych minutach zawodnika, który potrafiłby kreować akcje i przewodzić grze. Gangwon FC dominował zwłaszcza w posiadaniu piłki, wyraźnie przewyższając pod tym względem kielczan. W 18. minucie Korona otrzymała rzut wolny z około 25 metrów od bramki, ale strzał Miłosza Strzebońskiego poszybował tuż nad poprzeczką. W 20. minucie Vitor Gabriel oddał pierwsze celne uderzenie w meczu, jednak piłka trafiła wprost w ręce bramkarza Korony. Gra w środku pola w wykonaniu kielczan pozostawiała wiele do życzenia – brakowało płynności i pomysłowości w konstruowaniu akcji. Mimo to przeciwnik nie potrafił wykorzystać słabszych stron Żółto-Czerwonych. Pierwsza tercja zakończyła się po 30 minutach bezbramkowym wynikiem.
Druga część spotkania początkowo lepiej zaczęła się dla Korony, która częściej utrzymywała się przy piłce. Niestety, ten stan nie trwał długo, by móc zdominować rywala. Jednym z nietypowych momentów była chwila, gdy z oddali rozbrzmiały tradycyjne śpiewy tureckich imamów nawołujących do modlitwy, co mogło wprowadzić dezorientację w obu zespołach.
W 39. minucie Shuma Nagamatsu, po strąceniu piłki z rzutu rożnego, oddał mocny strzał, ale trafił wprost w bramkarza. Cztery minuty później Bartłomiej Smolarczyk padł na murawę po starciu z rywalem, co zakończyło się zmianą kontuzjowanego zawodnika. W tym samym czasie Jacek Zieliński wprowadził kilka roszad w składzie, na murawie pojawił się m.in. Wojciech Kamiński.
Kolejne minuty nie przynosiły istotnych zmian w grze – brakowało klarownych akcji, a ofensywa Korony nie była w stanie zagrozić bramce rywali. Defensywa Gangwon FC, choć nie musiała się szczególnie wysilać, skutecznie neutralizowała wszystkie próby kielczan.
Ostatnia tercja meczu była powtórką tego, co oglądaliśmy wcześniej. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a przewaga Koreańczyków była widoczna jedynie w posiadaniu piłki. Obie drużyny miały jednak równie mało okazji na zdobycie bramki. Warto podkreślić ostry styl gry Gangwon FC, przez który piłkarze Korony wielokrotnie odczuwali fizyczne skutki starć.
Z upływem czasu mecz przypominał coraz bardziej typowy sparing rozgrywany w dalekiej Turcji – brakowało dynamiki i konkretnych akcji z obu stron. Ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.
Spotkane źle skończyło się dla Radosława Sewerysia, który doznał urazu kolana w 53 minucie spotkania. Na ten moment nie wygląda to groźnie.
Korona(I oraz II tercja): Mamla – Zwoźny, Trojak, Smolarczyk, Resta (45’ Seweryś), Pięczek (45’ Konstantyn) –Remacle (45’ Błanik), Nagamatsu (45’ Kamiński), Strzeboński, Fornalczyk – Dalmau (45’ Shikavka)
Korona (III tercja): Mamla (70’ Niedbała) – Zwoźny, Kamiński, Smolarczyk, Ciszek, Konstantyn – Błanik, Strzeboński, Nono, – Bąk, Szykawka