Nono pokazuję klasę, a duet Antonin-Soteriou strzela
W składzie kielczan doszło do kilku zmian. Po tygodniach przerwy na boisku pojawił się Antonin, a obok niego na skrzydle wybiegł Nono. Po kilku meczach nieobecności w pierwszej jedenastce wrócił także Marcel Pięczek. W środku pola Martina Remacle’a zastąpił Wiktor Kamiński.
Dla Korony, która miała najgorszą serię w tym roku – pięć spotkań bez zwycięstwa – starcie z Widzewem Łódź było szansą na przełamanie i zdobycie trzech punktów na naprawdę trudnym terenie.
Pierwszy kwadrans w wykonaniu podopiecznych Jacka Zielińskiego wcale nie wyglądał najlepiej. Już w 7. minucie Mariusz Fornalczyk huknął na bramkę Xaviera Dziekońskiego, a gospodarze próbowali narzucić swoje tempo, przez co kielczanie mieli duży problem, by złożyć jakąkolwiek sensowną akcję. Korona potrafiła co prawda odpowiedzieć, ale czy przekładało się to na realne zagrożenie? Nie do końca.
Wysoki pressing i dobra gra w środku pola sprawiły jednak, że Widzew miał ogromne trudności, aby w ogóle przedostać się pod pole karne Korony. W 17. minucie defensywa gospodarzy popełniła fatalny błąd, a Antonin wykorzystał sytuację i trafił do pustej bramki, czym momentalnie uciszył cały stadion.
W kolejnych minutach Widzew mocniej nacisnął, próbując wyrównać i wrócić do gry, ale Stjepan Davidović bardzo dobrze pracował z przodu, ciągle nękając rywala. W 35. minucie padła druga bramka – po świetnym zagraniu Nono do Soteriu, Cypryjczyk, stojąc tyłem do bramki, uderzył głową i podwyższył wynik na 0:2.
Kielczanie grali cierpliwie i dojrzale, co wywoływało coraz większą irytację wśród kibiców Widzewa, których frustracja rosła z każdą minutą. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się dwubramkowym prowadzeniem Korony Kielce.
Widzewie...co ty robisz?
Po zmianie stron, w 48. minucie, Widzew Łódź zdobył bramkę kontaktową za sprawą Juliana Shehu. Wszystko zaczęło się od fatalnego błędu Bartłomieja Smolarczyka, który nabił piłką zawodnika z Albanii. Korona wpadła w lekki dołek, bo od tego momentu to gospodarze zaczęli naciskać na pełnych obrotach. Kielczanie znaleźli się w potrzasku – kontrola nad meczem, którą mieli w pierwszej połowie, zaczynała wymykać się z rąk. To RTS przejął inicjatywę i to oni wyglądali lepiej po przerwie.
W 52. minucie Soteriou padł na murawę jak rażony prądem, co doprowadziło do spięcia między zawodnikami. Sędzia szybko ukarał Żyro i Antonina żółtymi kartkami. Na szczęście tylko na tym się skończyło, choć atmosfera robiła się naprawdę nerwowa i gęsta.
Widzew nakręcał się z każdą akcją i coraz mocniej napierał. Korona została zmuszona do głębokiej defensywy. Gospodarze mieli dwie stuprocentowe okazje – najpierw huknięcie w poprzeczkę, a chwilę później strzał poleciał… prosto w kibiców. Ekipa z Łodzi nabierała rozpędu, grała szybko, agresywnie i było widać, że Korona nie radzi sobie z tym tempem.
Ale w 58. minucie wydarzyło się coś, co kompletnie odwróciło obraz gry. Po świetnej akcji Nikołowa piłka trafiła do Długosza, jego uderzenie odbiło się od obrońcy, a Davidović – wychowanek Hajduka Split – dobił z bliska i zdobył gola na 3:1. Stadion w Łodzi po raz trzeci zamilkł. Widzew znów musiał zaczynać od zera, znów musiał gonić wynik.
W 70. minucie sytuacja gospodarzy jeszcze bardziej się skomplikowała. Dioni Gallepini zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, co praktycznie odebrało Widzewowi nadzieję na jakiekolwiek punkty. Od tego momentu grali już tylko o to, by nie stracić kolejnych goli.
Korona natomiast robiła swoje – spokojnie, konsekwentnie, bez zbędnego ryzyka. Po prostu gra na dowiezienie wyniku do końca. I dowiozła.
Ostatecznie Korona Kielce wygrała to spotkanie 3:1, przerywając fatalną serię i wracając z bardzo trudnego terenu z kompletem punktów.
Widzew Łódź - Korona Kielce 1:3 (0:2)
Bramki: 0:1 Antonin 17, 0:2 Kostas Sotiriou.35, 1:2 Juljan Shehu 49, 1:3 Stjepan Davidović 58.
Korona: Dziekoński - Smolarczyk, Soteriou, Resta - Zwoźny (57. Długosz), Kamiński, Svetlin, Pięczek - Davidović (75. Popow), Antonin (57. Nikołow), Nono (75. Niski).
Widzew: Ilić - Andreou, Visus, Żyro, Gallapeni - Alvarez, Czyż, Shehu - Baena (79. Kozlovsky), Bergier (79. Zeqiri), Fornalczyk.