W okresie II wojny światowej czteroosobowa rodzina Franciszka Lecha, składająca się z ojca rodziny, jego żony Katarzyny, córki oraz syna Jana, zamieszkiwała w przysiółku Wólka obok wsi Gołuchów w gm. Chmielnik, Kreis Busko, dystrykt Radom, gdzie na skraju lasu posiadali niewielkie, około dwuhektarowe gospodarstwo.
Żydowscy uciekinierzy zaczęli prosić Lechów o pomoc od końca 1942 r. Od roku, w którym to, po morderczej represji wobec polskich elit, Niemcy z całym bestialstwem skupili się na eksterminacji osób pochodzenia żydowskiego. Nazwali to „Aktion Reinhardt” czy też iście szatańskim określeniem „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” (Endlösung der Judenfrage).
Lechowie przez wiele miesięcy udzielali pomocy grupie Żydów zbiegłych z gett i skupisk żydowskich takich jak Chmielnik, Kije czy Piotrkowice, niszczonych przez niemieckie władze okupacyjne. Żydom przebywającym u Lechów pomagali również mieszkańcy okolicznych wiosek, a niektórzy jak rodzina Boberków czy Kaszubów także ukrywali Żydów. Wśród ratowanych przez Lechów byli m. in. Wiśliński z żoną i dziećmi, Markowiecki z dwoma synami oraz Szmul Fisz. Od czasu do czasu do Lechów przychodziła rodzina Szulima Markowickiego, która przebywała przez parę dni i odchodziła. Kilka dni u Lechów ukrywali się także Żydzi z Jędrzejowa. Jednorazowo w gospodarstwie chroniło się zwykle od kilku do kilkunastu Żydów, ale bywało, że nawet powyżej dwudziestu […]. W pewnym momencie o obecności Żydów u rodziny Lechów dowiedzieli się Niemcy… - toczy swą opowieść dr Tomasz Domański.
Całość dostępna jest na kanale IPNtv w serwisie YouTube:
Czasami przebywało w ich gospodarstwie nawet dwudziestu uciekinierów. Lechowie cudem przeżyli niemiecką obławę, ukrywając się do końca wojny. Żandarmi zabili wszystkich Żydów i spalili gospodarstwo. Kilka dni później zabili także brata Franciszka Lecha - Wojciecha, który przyszedł na pogorzelisko.
To właśnie do takich Polaków, jak rodzina Lechów, możemy odnieść słowa skierowane do Yad Vashem przez ocalałego z Zagłady: Ja, Zygmunt Warszawer, nie podaję nikogo z Polaków, którzy pomagali mi przeżyć. Wyskoczyłem z pociągu jadącego do Treblinki na spalenie, w pociągu został uduszony mój dzieciak. Zaszedłem do gospodarzy Pielaczki, przetrzymywał mnie 4 dni i potem chodziłem od wioski do wioski: Kornacice, Gończyce, Leokadia, Sośniki, Łaskarzew, Izdebko, i wsie: Zygmunty, Romanów. Ci wszyscy ludzie mi pomogli. Nikogo nie podałem do nagrody, bo Ameryka by zbankrutowała. Co dzień byłem na innej łasce (cytat za: Jan Żaryn, Polska wobec Zagłady, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2019, s. 7).
Większość z tysięcy osób, które udzieliły pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej nigdy nie została uhonorowana, a najprawdopodobniej nigdy nie będzie publicznie znana. IPN pragnie ich wszystkich uczcić cyklem filmów „Nie tylko Ulmowie”.
Wersja audio oraz tekst dostępne także w portalu Przystanek Historia:
https://przystanekhistoria.pl/pa2/audiovideo/audio/nie-tylko-ulmowie/106798,Ucieczka-z-plonacego-domu-Rodzina-Lechow-z-Wolki-w-gminie-Chmielnik.html
Kolejne odcinki prezentowane będą do czerwca w każdy piątek o godzinie 10.00. W odcinku 15. przedstawiona zostanie historia z woj. lubelskiego pod tytułem „Całą Trójkę zastrzelili”, o matce i córce, które udzieliły pomocy ryzykując życie.
Naukowcy oceniają, że Niemcy w czasie II wojnie światowej zamordowali za pomoc Żydom około tysiąca Polaków. Dzięki heroicznej działalności wielu mieszkańców okupowanych ziem polskich udało się uratować kilkadziesiąt tysięcy polskich obywateli pochodzenia żydowskiego.