Z myślą o pozostawionych na pastwę losu czworonogach powstało Kunowskie Stowarzyszenie Pomocy Zwierzętom „Podaj Łapę”. Początkowo nieformalna grupa, tworzona przez ludzi wielkiego serca, w 2017 r. uzyskała wpis do KRS. Głównym celem organizacji jest pomoc bezdomnym i porzuconym zwierzętom. Do „psiego azylu”, zlokalizowanego na terenie Zakładu Gospodarki Komunalno-Mieszkaniowej w Kunowie trafiają przybłędy z terenu całej gminy i nie tylko. Misją stowarzyszenia jest znalezienie im nowego, odpowiedzialnego domu. Dbają o to wolontariusze. Jedna z najaktywniejszych - Joanna Bartnik - jak sama mówi, zwierzęta kocha od zawsze. Swoją przygodę z „azylem” zaczęła, przyprowadzając na teren zakładu małego, porzuconego kotka. Obecnie przebywa tam około 20 psiaków – szczeniaków i tych starszych, których już nikt nie chce. Wciągu trzech lat przez bramę kunowskiej przystani dla czworonogów przewinęło się blisko dwieście zwierząt.
Działalność Stowarzyszenia nie ogranicza się tylko do opieki nad bezdomnymi zwierzakami. Prowadzona są też akcje edukacyjne.
- Docieramy głównie do szkół, gdzie staramy się uświadamiać uczniom, jak dbać o swoje pupile – mówi Joanna Bartnik. - Mieliśmy przypadek brzemiennej kotki, którą dzieci obrzuciły kamieniami i nie doniosła ciąży… Dzieci trzeba uczyć od małego.
Organizacja prężnie działa na fejsbukowym profilu. Tam systematycznie umieszczane są zdjęcia bezdomnych zwierząt, które czekają na adopcję i informacje o zbiórkach prowadzonych przez wolontariuszy w szkołach, sklepach, czy na festynach.
Łączy nas jedno - miłość do zwierząt. Zwierząt każdej rasy, gatunku, maści, wieku. Dla nas nie jest ważny ich wygląd, stan zdrowia. W każdym z nich widzimy żywą, czującą istotę, za którą my - ludzie - jesteśmy odpowiedzialni – podkreśla J. Bartnik.
Wolontariusze stowarzyszenia to głównie młodzież z terenu gminy Kunów. Większość z nich działa na rzecz zwierząt od kilku lat.
- Przez azyl przewinęło się już kilkadziesiąt osób. Niektórzy przychodzą, spędzają jeden dzień, pobawią się z psiakiem i uciekają, bo są też obowiązki: trzeba posprzątać kojce, miski, grabić ziemię – przyznaje J. Bartnik, dodając, że wolontariat oprócz przyjemności to też ciężka praca.
Największym szczęściem dla pracowników „Azylu” jest udana adopcja podopiecznego - znalezienie mu właściwego, kochającego właściciela, ciepłego domu, w którym będzie szczęśliwy do końca swoich dni.
Jednak sami nie są w stanie zaopiekować się coraz większą ilością zwierząt. Potrzebują wsparcia, każdej formy pomocy, a przede wszystkim zwracania większej uwagi na los zwierząt żyjących w naszym otoczeniu.