- Ależ mam dzisiaj pecha, najpierw z samego rana wylałam na siebie kawę, potem odjechał mi autobus przez co spóźniłam się do szkoły, a gdy już myślałam, że gorzej być nie może – okazało się, że zgubiłam klucze do mieszkania. To wszystko przez ten dzisiejszy piątek trzynastego...
- Faktycznie niefart. Ja wczoraj położyłam torebkę na ziemi, a zauważyłam to dopiero po 10 minutach. Ale stwierdziłam, że skoro pieniądze i tak ode mnie uciekną to wydam je na coś konkretnego i kupiłam nową parę butów!
Podobne rozmowy każdy z nas słyszał wiele razy w swoim życiu. Stereotypy, przesądy, uprzedzenia towarzyszą nam każdego dnia. Człowiek, jako istota myślącą potrafi nauczyć się i zapamiętać, jakie następstwa mają określone zjawiska, co pomaga w dążeniu do rzeczy przyjemnych, a tym samym unikać nieszczęść i niepowodzeń. Niestety, ta nasza wrodzona ‘zdolność’ czasami nas zawodzi. Szukamy przyczyn tam, gdzie ich nie ma i nie chcemy przyjąć do wiadomości, że pech lub chwilowy niefart to zazwyczaj efekt przypadku.
Zastanawia mnie to, że mimo iż mamy XXI wiek, to ludzie wciąż wierzą w przesądy i stereotypy. Dlaczego? Sami tłumaczą, że "wolą dmuchać na zimne" bądź "wolą nie kusić losu". Nie zdają sobie sprawy z tego, że wierząc w przesądy, podświadomie ściągają na siebie te wszystkie sytuacje, których tak bardzo pragną uniknąć. Zjawisko to nazywa się w psychologii samospełniającym się proroctwem. Polega to na tym, że działamy zgodnie z własnym nastawieniem. Kiedy bardzo w coś wierzymy, bądź jesteśmy o czymś na 100% przekonani, to podświadomie robimy wszystko, by tak właśnie było. Zjawisko to może być zarówno pozytywne, jak i negatywne. Jeżeli czarny kot przebiegnie nam drogę, to na pewno każdy z nas będzie wyczekiwał, że musi się wydarzyć coś złego. Gdy po jakimś czasie (dniu, tygodniu) faktycznie spotka nas coś niefortunnego, to całą winą obarczymy tego biednego kota...
Przez pewien czas sama wierzyłam w przesądy. Bywało nawet tak, że gdy miałam świadomość iż któregoś dnia wypada "piątek trzynastego" to mentalnie przygotowywałam się dużo wcześniej na nadchodzące nieszczęście. Jednakże pewnego dnia byłam bardzo zajęta i dopiero wieczorem uświadomiłam sobie, że ów dzień jest tym "przeklętym piątkiem". Nic pechowego mi się nie przytrafiło, ponieważ nie byłam nastawiona na niepowodzenie, które rzekomo miał mi zaoferować ten najbardziej pechowy dzień w roku... Ponadto, mogę śmiało stwierdzić, że dzień ten przyniósł mi wiele miłych chwil i był bardzo udany.
Podsumowując, chciałam zachęcić wszystkich czytelników, aby wykonali ćwiczenie, polegające na spędzeniu dnia w nastawieniu, że będzie on obfitował w same szczęśliwe chwile i sukcesy. Gwarantuję, że wieczorem, każdy będzie zadowolony z minionego dnia i zgodzi się ze mną, że faktycznie był on udany.