Mecz rozpoczął się od szybkiej straty piłki w ataku ze strony Karaleka. Kontratak gości zakończył się jednak niecelnym rzutem, który minął bramkę strzeżoną przez Miłosza Wałacha. Gospodarze od początku dążyli do narzucenia swojego tempa, pragnąc jak najszybciej stłamsić rywala. Niestety, plan Talanta Dujszebajeva nie zaczął się zgodnie z jego zamierzeniami. Już w 6. minucie klub z Danii prowadził 2:5, co jasno wskazywało, że o zwycięstwo będzie niezwykle trudno. Każda próba rzutu, nawet ta niecelna lub zablokowana, kończyła się szybką odpowiedzią ze strony Aalborg, która zazwyczaj skutkowała kolejną bramką. Mimo to wicemistrzowie Polski potrafili zmobilizować swoje siły, a po pierwszym kwadransie spotkania wynik wynosił 7:9 dla przyjezdnych.
Druga część pierwszej połowy to prawdziwa uczta dla fanów piłki ręcznej na najwyższym poziomie. Zawodnicy Maika Machulla momentami mogli odskoczyć na 3-4 bramki, jednak słaba gra w ataku sprawiła, że w 20. minucie to kielczanie doprowadzili do wyrównania (10:10). Gdy tylko nadarzała się okazja do objęcia prowadzenia, zawodnicy ze stolicy województwa Świętokrzyskiego marnowali swoje szanse. W 22. minucie, po dwóch karach nałożonych na Theo Monara i Tomasza Gębala, Żółto-Biało-Niebiescy musieli radzić sobie w podwójnym osłabieniu, co uniemożliwiło im przechylenie losów meczu na swoją stronę. Na pięć minut przed końcem goście prowadzili już różnicą czterech trafień (11:15). Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 12:17.
Druga połowa rozpoczęła się od serii niecelnych rzutów z obu stron. Najpierw atakowali Duńczycy, a następnie kielczanie. Taki stan rzeczy trwał aż do 33. minuty, kiedy to do bramki trafił Simon Hałd Jansen. Warto zaznaczyć, że słaba gra w obronie sprawiała, że każde trafienie kończyło się szybką odpowiedzią rywali, podobnie jak miało to miejsce przed przerwą. Liczne faule i niewymuszone błędy mnożyły się, co uniemożliwiało złapanie kontaktu. Klub z Danii potrafił to wykorzystać, pokazując, kto jest lepszy w tym meczu. Na 15 minut przed końcem tablica wskazywała wynik 19:24.
Ostatni kwadrans to przede wszystkim walka z własnymi demonami, czyli nieskuteczną grą w ataku oraz fatalną, momentami, grą w obronie, gdzie bramkarz nie pomagał kolegom z drużyny. Po drugiej stronie Fabian Nortsen czynił cuda, nie pozwalając na przejście żadnej piłki (47. minuta 20:27). Wynik doskonale oddawał słabość zespołu Talanta Dujszebajeva. Ostatnie dziesięć minut to pokaz siły wicemistrza Europy, której dzisiaj zdecydowanie zabrakło Industrii Kielce.
Podsumowaniem meczu w wykonaniu gospodarzy była czerwona kartka dla Theo Monara w 51. minucie. Do końca spotkania wynik nie uległ znaczącej zmianie, a widowisko zakończyło się wynikiem 28:35 dla ekipy z Danii.
Kolejne spotkanie kielczanie rozegrają w najbliższą niedzielę, 27 października, o 12:30 na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław.
Industria Kielce – Aalborg 28:35 (12:18)
Kielce: Wałach, Mestrić – Nahi 3, Surgiel 1, Wiaderny 1, Gębala 3, D. Dujszebajew 2, Karacić 3, Olejniczak 2, Maqueda 5, Moryto 5, Kounkoud, Karaliok 4, Monar, Rogulski
Aalborg: Norsten, Hellberg – Nilsson, Wiesmach, Barthold, Arnoldsen 9, Martins 4, Hald 1, Thurin 7, Larsen, Vlah, Bjornsen 4, Moller 3, Mollgaard, Juul 2, Munk 4