Pierwsze gole zdobyli zawodnicy gospodarzy, którzy już po pierwszej minucie wygrywali 2:0. Na dwa trafienia odpowiedział Artsem Karalek, jednakże Simen Ulstad Lyse rzucił z ogromną siłą w kierunku bramki podwyższając prowadzenie na 3:1. Pierwsze minuty w wykonaniu kielczan były fatalne, bierna postawa obrony oraz bramkarza sprawiała, że każdy rzut kończył się bramką. (5 minuta- 6:4). Szkolne błędy, straty piłki, zła liczba kroków sprawiało, że wicemistrzowie Polski nie potrafili złapać kontaktu z rywalem. Atak z drugiej linii drużyny z Norwegii był zabójczy. Simon Jeppsson ośmieszył szczypiornistów gości rzucając dwukrotnie w przeciągu zaledwie 40 sekund. Po 15 minutach na tablicy wyników było 10:8 dla klubu ze Skandynawii
Drużyna Talanta Dujszebajeva w drugim kwadransie grała jeszcze gorzej. Niewykorzystane sytuacje sam na sam, zmarnowane rzuty karne, lista błędów w dzisiejszym spotkaniu była długa. Przeciętny kibic piłki ręcznej mógł odnieść wrażenie, że to mistrzowie Norwegii są zdecydowanie lepszym zespołem. Industria z każdą minutą ukazywała swoje słabe strony. Po 20 minutach było już 13:9. Przewaga jednak stopniała do dwóch bramek, gdy rywal grał w osłabieniu (13:11). W 24 minucie Dylan Nahi po szybkim kontrataku trafił do siatki rywala doprowadzając do remisu (13:13). Jednakże taki stan rzeczy trwał zaledwie kilkanaście sekund, bowiem rywale natychmiastowo wyszli na prowadzenie. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się remisem 17:17.
Po zmianie stron kielczanie od razu wyszli na dwubramkowe prowadzenie, dając jasno do zrozumienia, że druga połowa będzie należeć do Industrii. W 33 minucie było już 20:17 dla gości. Oglądając to spotkanie, odnosiło się wrażenie, iż Norwedzy zostali raczej w szatni, bowiem role z pierwszych minut spotkania odwróciły się diametralnie. 36 minuta to już 23:18 dla wicemistrzów Polski. Jednak momentami wdarło się się rozluźnienie oraz proste błędy w wykonaniu drużyny z Polski co sprawiało, że gospodarze spotkania trafiali w każdej możliwej sytuacji. Cztery minuty później gra gospodarzy kompletnie się posypała co widać było po wyniku tego spotkania (26:20). Kolstad w przeciągu zaledwie trzech minut od 40 do 43 minuty potrafiło trafić, aż cztery bramki (26:24). W 47 minucie było już 26:26.
Ostatni kwadrans to istne prawdziwe święto piłki ręcznej. Spotkanie obfitowało w wiele emocji, które do samego końca udzielały się nie tylko zawodników, ale i także kibicom zgromadzonym na trybunach. Na dziesięć minut przed końcem Jeppsson wyprowadził gospodarzy na prowadzenie po kapitalnym rzucie z drugiej linii (28:27). Jednakże Jorge Maqueda szybko doprowadził do wyrównania. Warto jednak zaznaczyć, że w drugiej części spotkania bardzo dobrze w bramce spisywał się Miłosz Wałach, który znacząco przyczynił się do prowadzenia w tym meczu. W ostatecznym rozrachunku lepsi byli zawodnicy z serca Gór Świętokrzyskich, którzy wygrali po trafieniu w ostatniej sekundzie obrotowego Artsema Karaleka 32:33.
Kolstad Handball
Eggen- Bergerud- Hald-Eck Aga- Sagosen- Aalberg 3 - Oskarsson 1 - Sondena 4- Gullerund 2 -Johannsson 1 - Stolefjell-Jeppsson 8-Lyse 8-Hernes Hovde- Gudjonsson 5-Johsen
Industria Kielce
Wałach-Mestrić- Olejniczak 1- Maqueda 6 -Karacić-Moryto 8 -Dujszebajev 2 -Surgiel-Gębala-Karalek 5 -Rogulski-Monar3-Nahi 8