Po przerwie na reprezentacje zawodnicy Industrii Kielce wybrali się do dalekiego Głogowa, by zmierzyć się z tamtejszym Chrobrym. W składzie kielczan pojawił się długo wyczekiwany Michał Olejniczak, który wrócił po kontuzji, a sztab szkoleniowy postanowił zabrać również Marcela Latosińskiego, mającego uzupełnić mocno przetrzebioną kadrę.
Przejdźmy jednak do samego meczu. Ten rozpoczął się dość… charakterystycznie. Dlaczego? Bo już w drugiej minucie Chrobry wyszedł na prowadzenie! Tak, dobrze czytacie — nie Wisła, a Głogów prowadzi z Kielcami. Chwilę później tablica pokazywała już 3:1, co mogło być sporym zaskoczeniem dla kibiców Industrii.
Gospodarze nie zamierzali jednak spuszczać z tonu. Utrzymywali przewagę, grali ambitnie, agresywnie i skutecznie. W 7. minucie szansę na wyrównanie z rzutu karnego miał Arek Moryto, ale tym razem się pomylił. Na szczęście chwilę później Dylan Nahi trafił na 4:5, dając kielczanom pierwsze prowadzenie w meczu.
Chrobry poczuł krew. Chciał coś sobie udowodnić, zagrać jak równy z równym z wielkim faworytem. I przez moment naprawdę wyglądało to dobrze — jednak z biegiem czasu zaczęły się pojawiać błędy, które Industria potrafiła bezlitośnie wykorzystać.
W 14. minucie kapitalnym rzutem popisał się Paweł Paterek, dając gospodarzom prowadzenie 6:5. Emocje sięgały zenitu, bo Chrobry nie tylko nie pękał, ale momentami potrafił nawet dyktować warunki gry. Kielczanie natomiast wyglądali tak, jakby dopiero co wrócili z ciężkiego meczu Ligi Mistrzów, a nie z przerwy na reprezentację — brakowało świeżości, dynamiki i rytmu.
Na szczęście w końcówce pierwszej połowy obraz gry wreszcie zaczął się układać po myśli wicemistrzów Polski. Na dziewięć minut przed przerwą tablica wskazywała 8:11 dla przyjezdnych, a kibice mogli w końcu odetchnąć z ulgą.
Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 13:19 na korzyść Industrii Kielce, co przy tak burzliwym początku można było uznać za rezultat w pełni satysfakcjonujący.
Druga połowa rozpoczęła się idealnie dla kielczan. Arkadiusz Moryto już na samym początku wpakował piłkę do siatki, otwierając tym samym strzelecki festiwal Industrii. W 34. minucie żółto-biało-niebiescy mieli już 23 trafienia na koncie, prowadząc różnicą dziesięciu bramek nad gospodarzami.
Zespół z Głogowa kompletnie się posypał. Kolejne błędy bolały w oczy, a tablica wyników w pewnym momencie pokazała już 14:26. Industria robiła swoje — spokojnie, konsekwentnie, momentami wręcz z chirurgiczną precyzją. Chrobry wyglądał natomiast tak, jakby zapomniał, że po drugiej stronie gra aktualny wicemistrz Polski.
Nie ma co ukrywać — momentami nie dało się na to patrzeć. Gra gospodarzy była chaotyczna, nerwowa i pozbawiona pomysłu. Kielczanie z kolei grali swoje, bez zbędnych fajerwerków, ale za to z ogromną skutecznością. Adam Morawski w bramce robił prawdziwe show — bronił rzuty karne, wychodził z opresji, a w 45. minucie Głogowianie mieli na koncie zaledwie trzy trafienia w drugiej połowie. Brzmi to źle? Nie, to brzmi fatalnie.
W końcówce spotkania tempo nieco spadło — Industria Kielce kontrolowała wydarzenia na parkiecie, mając pełną świadomość, że ten mecz jest już dawno rozstrzygnięty. Można było odnieść wrażenie, że dla zawodników Talanta Dujszebajewa to już bardziej solidny trening przed czwartkowym starciem z Aalborgiem w Lidze Mistrzów niż prawdziwy mecz ligowy.
Ostatecznie kielczanie pewnie wygrali to spotkanie (23:37), dopisując do swojego dorobku kolejne, w pełni zasłużone punkty w tabeli ORLEN Superligi.
KGHM Chrobry Głogów – Industria Kielce
23:37 (13:19)
KGHM Chrobry Głogów: Stachera, Dereviankin – Paterek 5, Grabowski 3, Pavlovskyi, Dadej 1, Żyszkiewicz 3, Orpik, Styrcz 4, Kosznik 1, Skiba 1, Adamski 3, Mosiołek 1.
Industria Kielce: Morawski, Ferlin – Kounkoud 2, Maqueda 5, Moryto 2, D. Dujszebajew 4, Karalek 6, Vlah 2, Rogulski, Monar 2, Jarosiewicz 4, Nahi 3, Latosiński, Olejniczak 4.
Czerwona kartka: Jakub Orpik (KGHM Chrobry Głogów) – Theo Monar (Industria Kielce)
MVP: Rafał Stachera (KGHM Chrobry Głogów)