To już końcowy i najbardziej emocjonujący etap zawodów, które miały swoje początki wiosną. Wszystko zaczęło się od pomysłu, poprzez projekty, wstępne realizacje rozwiązań, aż po wykonanie skutecznego prototypu.
Na tor przybyło ostatecznie ponad 20 drużyn spośród najlepszych. Konkurencje odwzorowują zadania, jakie łaziki wysyłane przez NASA wykonują na Marsie.
- Jest zbieranie próbek. Jest wykonywanie prostych odwiertów. Mamy też tutaj taką część, gdzie drony muszą wykonać zdjęcia miejsc, które są dla nas czy dla drużyn, wartościowe naukowo. Poziom jest bardzo wysoki - mówiła Sara Strączek ze Stowarzyszenia Profesjonalistów Polskiego Sektora Kosmicznego, która jest jednym z jurrorów.
Każda z drużyn ma około 40 min czasu na wykonanie każdego zadania. Podczas sterowania łazikiem zawodnicy przebywają w namiocie. Nie mogą widzieć efektów swoich działań. Przykładowo robot musi poprzyciskać guziki znajdujące się na panelu według odpowiedniego kodu. Wszystko przebiega za pomocą zdalnego sterowania. Różne zadania mają inne lokalizacje na terenie górzystym Marsjardu. To wszystko ma zapewnić warunki podobne do pracy z takim profesjonalnym urządzeniem w rzeczywistości.
Roboty czasami przechodzą awarie podczas zmagań. Sprawę utrudnia fakt, że przed podróżą zostały one rozłożone na mniejsze części. Składane są na miejscu przed startem.
W zeszłym roku wygrała polska drużyna z AGH z Krakowa ze swoim zaawansowanym łazikiem Kalmanem. Wyniki poznamy w niedzielę.
Wcześniej jednak, w sobotę na terenie Politechniki oprócz obserwacji zawodów będzie wiele atrakcji dla odwiedzających - Te puste namioty zapełnią się stoiskami różnych organizacji nie tylko z sektora kosmicznego, ale też związanych z edukacją. Będą tutaj dostępne różne ciekawostki i pokazy dla osób z różnych grup wiekowych. To moim zdaniem najciekawsza część festiwalu dla szerokiej publiki - zapewniał Marek Krak, wolontariusz z Wrocławia w koszulce ERC.
Więcej o programie pisaliśmy tutaj:
https://swietokrzyskie.cozadzien.pl/kielce/ruszyly-zawody-lazikow-marsjanskich/69246