– Z szerszej perspektywy skłoniła mnie po prostu chęć pokazania swoich umiejętności. Wiedziałem, że mam wartość piłkarską, tylko potrzebowałem miejsca, żeby to udowodnić. W Koronie dostałem szansę, zacząłem od drużyny U19, gdzie w jednej rundzie strzeliłem 20 goli. Zostało to zauważone, pojechałem na obóz z pierwszym zespołem i tak to się potoczyło – mówi Głowiński.
Zanim na dobre zakochał się w piłce, próbował swoich sił w… żeglarstwie i karate.
– Jestem z Warmii i Mazur, więc żeglarstwo to było coś naturalnego. Ale rodzice stwierdzili: damy go na piłkę. Może coś z tego będzie. No i było.
W wieku nastoletnim trafił do Olimpii Elbląg, gdzie – jak sam mówi – „złapał piłkarskiego bakcyla na serio”.
– To był najlepszy klub w regionie, mimo że Warmia i Mazury nie słyną z piłki. Tam spędziłem dwa dobre lata, dużo się nauczyłem.
Dawid Radek nie mógł nie zapytać o poprzedni klub Głowińskiego – Raków Częstochowa.
– W Rakowie było bardzo dużo teorii. Taktyka, założenia, schematy – tego było mnóstwo. Czasem zapominało się o tym, że piłka to też kreatywność i spontaniczność. W Koronie jest inaczej. Tu masz więcej pola manewru, szczególnie w ofensywie. Możesz podejmować decyzje, a nie tylko realizować plan z kartki. To duża różnica – przyznaje zawodnik.
Korona nie walczy o mistrzostwo Polski, ale Głowiński uważa, że to wcale nie jest wada.
– Nie ma takiego ciśnienia jak w Rakowie, ale my i tak wymagamy od siebie dużo. Dla młodego piłkarza to idealne środowisko – możesz popełnić błąd, ale też się rozwijasz. Uczę się z każdym meczem i wiem, że muszę potwierdzać swoją wartość, ale głównie przed sobą, nie przed innymi.
Zapytany o piłkarskie wzory, Głowiński bez wahania wymienia dwa nazwiska:
– Cristiano Ronaldo – za mentalność i podejście do sportu. Robert Lewandowski – za inteligencję na boisku i to, jak potrafi znaleźć się w każdej sytuacji. To nie przypadek, to efekt pracy.
A gdyby mógł wybrać klub marzeń?
– Chelsea Londyn. Kibicuję im od małego. Ale jakby był przystanek Borussia Dortmund, też bym się nie obraził! – śmieje się młody zawodnik.
Na pytanie o przyszłość odpowiada z dojrzałością, której nie spodziewaliby się po nim starsi koledzy po fachu.
– Korona rozwija się bardzo dobrze. Jeśli będę ciężko pracował i robił liczby, to z Kielc da się wyfrunąć naprawdę wysoko. Nie trzeba od razu szukać Lecha czy Legii. Dziś Korona to już nie tylko walka o utrzymanie, ale zespół z ambicjami.
Mateusz Głowiński ma dopiero 19 lat, ale w jego słowach słychać spokój, pewność siebie i jasno wytyczoną drogę. Nie goni za błyskiem fleszy – chce po prostu grać, rozwijać się i – jak sam mówi – robić swoje.
I jeśli dalej będzie tak szczery i konsekwentny, to nie tylko kibice Korony Kielce mogą mieć z niego sporo radości.