„Mam garaż, za który płacę, a każą mi go usunąć”
Jedna z mieszkanek podkreśliła, że choć dzierżawi grunt od miasta i regularnie opłaca faktury, została poinformowana o konieczności opróżnienia garażu blaszanego do końca sierpnia. Jak mówi:
– Nie wiem, dlaczego mój garaż ma zostać zabrany, skoro planowana budowa znajduje się w innym miejscu. Teren należy do miasta, ale garaż jest mój.
Podobnych przypadków jest więcej — mieszkańcy korzystają z miejsc postojowych i garaży dzierżawionych od miasta od lat, a teraz zostali postawieni przed faktem dokonanym: albo opróżnią teren, albo zrobi to za nich inwestor.
Droga dojazdowa pod znakiem zapytania
Największy niepokój budzi kwestia drogi dojazdowej. Mieszkańcy wspólnoty z ulicy Wojska Polskiego twierdzą, że miasto, sprzedając działkę inwestorowi bez przetargu, pozbawia ich jedynego dojazdu do budynku:
– Wystąpiliśmy do Urzędu Miasta o ustanowienie służebności przejazdu, skoro działka nadal należy do miasta. Urzędnicy kazali nam jednak poczekać i wystąpić o to do dewelopera po sprzedaży. To absurdalne – relacjonowała jedna z mieszkanek.
Mieszkańcy skarżą się również, że mimo bycia stroną w postępowaniu, nie zostali poinformowani o wniosku dewelopera złożonym 26 lutego, dotyczącym warunków zabudowy. Tymczasem już 6 marca odbyło się pierwsze spotkanie w tej sprawie — bez ich wiedzy.
60 miejsc parkingowych do likwidacji
Mieszkańcy wyliczyli, że w wyniku inwestycji stracą około 60 miejsc parkingowych:
– Dzierżawimy miejsca pod wiatami od miasta na czas nieokreślony, płacimy co miesiąc i raz w roku podatek od nieruchomości. Teraz to wszystko ma zniknąć – alarmują mieszkańcy.
Według relacji, deweloper zaproponował miejsca w garażu podziemnym w cenie ok. 40 tysięcy złotych. Mieszkańcy ripostują:
– Kogo dzisiaj stać na wykładanie takiej kwoty? Jesteśmy zwykłymi ludźmi, nie elitą.
Dodatkowo pojawiły się deklaracje, że mają powstać miejsca parkingowe przy ulicy Żeromskiego, jednak – jak zaznacza jeden z uczestników –
– Tam są skarpy, nie da się tam niczego wybudować. Teren jest niestabilny, a inwestycja byłaby bardzo kosztowna.
Obietnice bez pokrycia
Mieszkańcy twierdzą, że padło wiele deklaracji, które w praktyce są nierealne. Chodzi m.in. o montaż szlabanów, instalację nowego oświetlenia czy zagospodarowanie zieleni. Jednak żadne konkretne plany nie zostały im przedstawione.
– Pan prezes obiecał parkingi, ale nie wskazał gdzie. Każdy może obiecywać, ale niech to pokaże na mapie. Gdzie konkretnie? – pytali mieszkańcy.
Zwracali też uwagę, że nawet jeśli znajdzie się przestrzeń pod nowe miejsca postojowe, to bez odpowiedniej drogi dojazdowej te miejsca będą bezużyteczne.
Zabudowa zieleni i pogorszenie jakości życia
Pojawił się również głos dotyczący utraty przestrzeni zielonej i dalszej degradacji jakości życia:
– Nie dość, że zieleni jest tu jak na lekarstwo, to jeszcze mamy się zgodzić na to, żeby ktoś wybudował blok pod naszymi oknami? Gdzie my mamy żyć? – mówiła mieszkanka bloku przy ul. Wojska Polskiego 49.
Wielu mieszkańców wyraziło sprzeciw wobec ślepego podporządkowania się decyzjom miasta i dewelopera:
– Miasto jest biedne i sprzedaje wszystko, co może. Ale nie może tego robić kosztem zwykłych ludzi – padło z tłumu.
Co dalej?
Spotkanie zakończyło się zapowiedzią kolejnego – tym razem z udziałem prezesa spółdzielni i przedstawicieli wspólnot mieszkaniowych. Mieszkańcy mają przygotować swoje postulaty i przekazać je osobom reprezentującym wspólnoty.
Atmosfera jednak pozostaje napięta. Mieszkańcy obawiają się, że decyzje zapadły już dawno, a obecne konsultacje mają jedynie charakter pozorowany.