W składzie kielczan doszło do kilku zmian. Kontuzjowanego Wiktora Długosza zastąpił Stjepan Davidović, który po raz drugi w tym sezonie wyszedł w pierwszym składzie — ostatni raz taki zabieg miał miejsce 1 sierpnia w meczu z Zagłębiem Lubin.
Z kolei w miejsce Marcela Pięczka pojawił się Konrad Matuszewski. Reszta składu pozostała bez zmian w porównaniu do tego, co miało miejsce w spotkaniu z Lechią Gdańsk.
Pierwsze minuty wskazywały, że będzie to dobre spotkanie dla przeciętnego kibica ekstraklasy. Już w 51. sekundzie Dawid Błanik uderzył na bramkę, a Jagiellonia próbowała odpowiedzieć, lecz nic z tego nie wyszło — Wiktor Popov zachował się jak rasowy obrońca i pewnie wybił piłkę.
W piątej minucie żywa legenda Jagi — Jesús Imaz — uderzył groźnie na bramkę, ale na szczęście piłka trafiła w poprzeczkę. Chwilę później Antonin miał świetną okazję sam na sam, jednak jego strzał został zablokowany przez Pelmarda z Madagaskaru. Takie minuty jasno wskazywały, że kibice będą świadkami bardzo dobrego widowiska.
Podopieczni Adriana Siemienca grali wysoko, spychając kielczan do głębokiej defensywy. Goście musieli zachować pełną koncentrację, by nie stracić bramki już w pierwszym kwadransie. Na wyróżnienie zasługiwał Popov, który pewnie interweniował w polu karnym i skutecznie czyścił zagrożenie przed Xavierem Dziekońskim.
Korona była mocno cofnięta, a Jaga dominowała w każdym aspekcie gry — w 20. minucie posiadanie piłki wynosiło aż 78% do 22% na korzyść gospodarzy. W 22. minucie Błanik świetnie zagrał ze stojącej piłki na głowę Pau Resty, jednak po chwili sędzia odgwizdał spalonego.
Bardzo dobrze prezentował się chorwacki skrzydłowy Stjepan Davidović, który godnie zastępował Wiktora Długosza. Gra w ataku kielczan pozostawiała jednak wiele do życzenia — przy kontratakach na połowie przeciwnika znajdowało się zaledwie trio Antonin–Błanik–Davidović, a tuż za nimi Remacle, przez co ciężko było o choć jeden groźny strzał.
Jednak w ostatnich sekundach pierwszej połowy to gospodarze naciskali. Na kilkanaście sekund przed końcem Sergio Lozano oddał strzał na bramkę Xaviera Dziekońskiego, a piłka po drodze odbiła się jeszcze od Pau Resty, czym kompletnie zmyliła golkipera z Kielc i wpadła do siatki.
Bramka do szatni mogła sprawić, że motywacja w zespole Korony nieco spadła, tym bardziej że do tej pory kielczanie skutecznie odpierali ataki Jagiellonii.
Druga część, a mianowicie jej początek, był bardzo podobny do tego, co oglądaliśmy przed przerwą. Kielczanie znów mieli problemy w ataku, a raczej w jego kreowaniu. Jaga ponownie była blisko gola — w 48. minucie Kamil Jóźwiak oddał mocny strzał na bramkę Korony, jednak na szczęście Xavier Dziekoński popisał się świetną interwencją.
Kolejne minuty to dalsza dominacja Jagiellonii, która nie pozwalała przyjezdnym złapać kontroli nad meczem. I stało się — w 55. minucie Sergio Lozano podwyższył prowadzenie na 2:0, kapitalnie uderzając zza pola karnego i nie dając bramkarzowi żadnych szans. Wynik był jednak jak najbardziej sprawiedliwy. Niemrawa Korona nie potrafiła odpowiedzieć w jakikolwiek sposób. Duma Podlasia była tego dnia znacznie lepsza — po prostu o klasę wyżej.
W 64. minucie na murawie pojawili się Marcel Pięczek, który przejął opaskę kapitańską, oraz Nikodem Niski. Po stronie gospodarzy pojawili się z kolei Afimico Pululu i Oskar Pietuszewski. Tym samym trener Jagiellonii dał jasny sygnał, że chce jeszcze bardziej podkręcić tempo i podwyższyć prowadzenie. 68. minuta — najlepszy młodzieżowiec minionego miesiąca, Pietuszewski, uderzył z rzutu wolnego prosto w poprzeczkę. Jęk zawodu był słyszalny zapewne aż w Suwałkach albo Augustowie.
W 72. minucie ten sam zawodnik znów znalazł się w centrum wydarzeń — po zderzeniu z Dziekońskim wielu kibiców i zawodników gospodarzy domagało się rzutu karnego, jednak po analizie VAR sędzia dopatrzył się pozycji spalonej.
A kielczanie? Oni po prostu byli jak cień dla piłkarzy z Białegostoku — cień, który nawet nie przeszkadzał. W końcówce Korona próbowała lekko nacisnąć, ale to nie przyniosło żadnego efektu.
Na dziewięć minut przed końcem Jesus Imaz dopełnił dzieła zniszczenia, wbijając trzecią bramkę w tym meczu. Defensywa kielczan nie zachowała się najlepiej w tej akcji, pozwalając Hiszpanowi na zbyt wiele.
W samej końcówce gola honorowego po dośrodkowaniu Nikodema Niskiego trafił Kostantinos Soteriu, który tym samym zamknął to spotkanie.
Mecz zakończył się pierwszą porażką Korony od lipca, kiedy to musiała uznać wyższość Legii Warszawa, przegrywając wówczas przed własną publicznością 0:1. Tym samym zakończyła się seria spotkań bez porażki, a Jaga potwierdziła, że na własnym stadionie potrafi być bezlitosna.
Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 3:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Sergio Lozano 45, 2:0 Lozano 56, 3:0 Jesus Imaz 81, 3:1 Kostas Sotiriou 90+4.
Korona: Dziekoński - Smolarczyk, Sotiriou, Resta - Popov, Remacle (71. Strzeboński), Svetlin, Matuszewski (64. Pięczek) - Davidović (75. Nono), Antonin (71. Nikołov), Błanik (64. Niski).
Jagiellonia: S. Abramowicz - Pozo, Pelmard, Stojinović - Wdowik, Romanczuk, Lozano (64. Flach) - Prip (73. Cantero), Imaz, Jóźwiak (64. Pietuszewski) - Rallis (64. Pululu).