Wczoraj prezentowaliśmy pierwszą część historii kościoła (można ją przeczytać klikając w link poniżej). Dziś ciąg dalszy
http://swietokrzyskie.cozadzien.pl/ostrowiec/drewniana-perelka-cz-i/47609
Podobno Kochanowski nosił się z zamiarem wzniesienia we wsi murowanego kościoła. Przygotował nawet materiały do jego budowy. Jego śmierć zniweczyła te zamiary. Kolejni kolatorzy kościoła nie zamierzali realizować planów Kochanowskiego. Ze zgromadzonej cegły, wapna i drzewa zbudowali ponoć obory dworskie. Jeszcze na początku XX w. miejscowi pokazywali w Wólce na wzgórzu stodołę postawioną z kościelnego budulca przygotowanego przez Kochanowskiego. Opowiadali również, że za te występki jednego z kolatorów, Joachima Karczewskiego, spotkała kara Boża. W drodze do Ciepielowa strzelił w biegu do stada kuropatw. Strzał wystraszył konie, które poniosły. Z rozpędzonej bryczki wypadł Karczewski. Podczas upadku uderzył głową o przydrożne kamienie i zmarł. Woźnica ocalał.
Kochanowscy bardzo dbali o kościół i parafię. Po śmierci wraz z synem spoczęli w kryptach ufundowanej przez siebie świątyni. Kolejni dziedzice Rudy nie troszczyli się już tak ani o stan kościoła, ani o duchownych. Zaniedbywali obowiązki kolatorskie. W efekcie już na początku XIX w. kościół znajdował się w opłakanym stanie. Przez dziury w dachu deszcz przeciekał do wnętrza. Na skutek przegnicia części konstrukcji uległa zawaleniu loża kolatorska. Konsystorz sandomierski wielokrotnie przypominał o ciążącym na kolatorze obowiązku naprawy kościoła. Władze świeckie groziły zamknięciem budynku. Jakby tego było mało w tym czasie świątynia, niedostatecznie zabezpieczona, została okradziona z najcenniejszych sreber i sprzętów liturgicznych. Proboszczowie nie otrzymywali należnej im dziesięciny.
Wybawieniem dla kościoła okazał się ks. Stanisław Sędrowski, który w 1810 r. objął tu probostwo. Nie oglądając się na wsparcie kolatorów, przy pomocy życzliwych parafian, przeprowadził remont obiektu. Zapewne większość prac miała charakter doraźny, albo też zostały wykonane z gorszych jakościowo materiałów. Bowiem już w latach 50. XIX w. „cały kościół przez starość i zaniedbanie reperacji grożąc rychłym i niezawodnym upadkiem, a nawet i niebezpieczeństwem życia osób na nabożeństwo uczęszczających, do zupełnego odrestaurowania” znów się kwalifikował. Na remont przyszło czekać do lat 60. Wówczas w świątyni i wokół niej wykonano wiele robót restauracyjno-budowlanych. W 1863 r. za sprawą dziedzica Józefa Tarnowskiego do kościoła dobudowano od wschodu murowaną kruchtę, wykonano także nowe ogrodzenie wokół cmentarza kościelnego. Mimo to kościół był zaniedbany. Wymagał stałej troski i systematycznych remontów.
Na początku XX w. w kościele pojawiła się kamienna posadzka w miejsce glinianej. Zostały zakupione przez ks. Aleksandra Bastrzykowskiego organy. Na kościele pojawiła się nowa sygnaturka, a przy wejściach stopnie z kunowskiego kamienia. Wymieniono pokrycie dachowe, zastępując gont ocynkowaną blachą.
Kolejne zasadnicze zmiany w wyglądzie kościoła, ale wyłącznie wewnętrznym, nastąpiły w okresie posoborowym Ołtarz główny został wówczas cofnięty, podwyższono o stopień prezbiterium, sprzed wielkiego ołtarza usunięto żelazną balustradę, odsunięto nieco od ołtarza głównego stalle i zmieniono wystój ołtarzy.
W latach 70. wnętrze kościoła pokryły malowidła. Na stropie pojawiły się sceny „Wniebowzięcie NMP” i „Zwiastowanie NMP”.
Mimo wielu prac budowlano-remontowych przeprowadzonych w kościele na przestrzeni blisko 250. lat, poza murowaną kruchtą zachował on swą pierwotną sylwetkę. Ocalił także wiele ze swego XVIII-wiecznego wyposażenia. Do dziś w kościele można podziwiać m.in. drewniany krucyfiks, obrazy: „Zaślubiny NMP” i „Św. Franciszek Ksawery” czy kamienną chrzcielnicę, pochodzące z czasów jego budowy.
Nie dotrwały niestety do naszych czasów portrety fundatora kościoła i jego żony. W 1910 r. ks. Aureliusz Wilczyński „dla osobistych korzyści” dał je Marii Druckiej-Lubeckiej. Do 1945 r. wisiały w pałacu w Bałtowie. Także krypty grobowe zostały opróżnione. Znajdujące się w nich szczątki ludzkie, w tym Kochanowskich zostały w latach 60. przeniesione na cmentarz parafialny, do grobowca Tarnowskich.