Maciej Dobrowolski: Nie ma w Ostrowcu i regionie osoby, która by nie znała pańskiego nazwiska. Cieszy się pan z tego, że jest pan osobą rozpoznawalną?
Grzegorz Skalski: Z punktu widzenia biznesowego to jest jakiś plus i zawsze właściwie, odkąd pamiętam, firma nazywała się tak, jak ja się nazywam, więc trudno było raczej uniknąć takiej „popularności”.
Kto założył piekarnię?
Piekarnię założył dziadek. Działa ona już od 1959 roku nieprzerwanie. Najpierw był dziadek, potem ojciec, no i po ojcu jestem ja.
Z tradycji rodzinnej, z konieczności czy z pasji? A może wszystko razem było powodem wejścia pana w ten biznes?
Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że to tak po prostu wyszło - naturalna kolej rzeczy.
Czy jest pan człowiekiem szczęśliwym kontynuując rodzinną tradycję, czy może czasami potrzebuje pan jednak oddechu, by móc pojechać sobie gdzieś daleko i zostawić to wszystko choćby na jakiś czas?
Czasami mam potrzebę wyjechać i popatrzeć na to wszystko z daleka. Czasami…
Panie Grzegorzu, kiedy pan wstaje rano i ma przed sobą cały dzień pracy, to jest to u pana zwykle dzień szybki i łatwy, czy może jest inaczej? A może taki dzień powszedni w pracy nie ma końca?
W swoim zakładzie to się właściwie praca nie kończy, bo cały czas coś się dzieje, nawet jak się tam nie jest osobiście, to zawsze trzeba się pochylić i w jakiś sposób mieć kontakt z firmą i rozwiązywać problemy.
Umie pan żyć bez pracy?
Jak wyjeżdżam na wakacje to się potrafię wyłączyć.
Zazdroszczę. Faktycznie, jest tak czasami, że to wakacje powodują, iż możemy wyłączyć się i z innej perspektywy spojrzeć na Ostrowiec i firmę i ludzi obok. A czy z takich wyjazdów przywozi pan różne pomysły, podpatrując piekarnie zagraniczne, sklepy czy cukiernie?
Na pewno za granicą zawsze można coś zobaczyć innego i nowego, chociaż są to jednak zupełnie inne od naszych przyzwyczajenia, smaki i potrzeby ludzi. Co do wypieków, to na południu są to bardzo słodkie, lekkie rzeczy, a na przykład we Francji bardzo lubi się croissanty i tego typu pieczywo. U nas jest zupełnie inaczej, ale zawsze trzeba się inspirować i badać zapotrzebowanie rynku, czyli to, czego ludzie chcą, albo będą chcieli za chwilę jeść. Czegoś można na pewno się nauczyć.
A właśnie, to jakie pieczywo lubimy w Ostrowcu i w Polsce w ogóle? Co jest modne, o ile możemy mówić o modzie w pańskim fachu?
Możemy mówić. Moda także i w pieczywie zmienia się, bo kiedyś jedliśmy bardzo dużo jasnego, pszennego pieczywa, a teraz jesteśmy świadomi zdrowego żywienia, więc coraz więcej sprzedaje się pieczywa z mąki mniej przetworzonej: razowego, żytniego, takiego zdrowszego pieczywa.
W takim razie zadam naiwne pytanie przeciętnego zjadacza chleba dosłownie - czym się różni chleb razowy od żytniego? Często ludzie tego nie umieją rozróżnić.
Jest mąka razowa i jest mąka żytnia. Razowa ma przede wszystkim w sobie dużo otrąb różnego rodzaju, które pomagają w trawieniu.
A żytnia? Kompletnie nie mam pojęcia, jak każdy idę do sklepu i proszę o ciemne pieczywo, bo ponoć takie jest zdrowe - i tak właśnie pewnie większość z nas robi.
Pieczywo jest z różnego rodzaju mąki, różnego stopnia przemiału, a sama mąka jest w młynie przemielona i im większy jej symbol, jak np. 500, 750, tym jest ona mniej przetworzona i zdrowsza.
A ulubione pańskie pieczywo?
Chyba razowe jednak, mimo wszystko.
Czyli chlebek z masełkiem o poranku zawsze musi być?
Przeważnie.
Jakie są pana plany na najbliższych kilka lat?
Przede wszystkim stawiamy na rozwój własnej sieci sklepów, postaramy się znaleźć lokale w Radomiu i w Kielcach. Mamy w tej chwili już otworzone sklepy w Mielcu, w Stalowej Woli i w Tarnobrzegu.
Czego panu życzyć? Rozwoju? A poza tym?
Spokoju.
Tego więc życzę.
Bardzo dziękuję.
