Z początku mecz zapowiadał się na gratkę dla koneserów piłki nożnej. Zespoły „sprawdzały" się wzajemnie i nie szarżowały pod bramkę przeciwnika. Sytuacja zmieniła się po jednym z ataków Górnika, po którym piłka uderzyła w słupek. Od tego momentu gra przyspieszyła. Częściej atakowali żółto=czerwoni, jednak to akcje gości były groźniejsze. Świetnie w bramce Korony spisywał się młodzieżowiec Xavier Dziekoński, który popisywał się świetnymi paradami m.in. przy strzale Olkowskiego z rzutu wolnego.
Drugą połowę odważniej zaczęli gospodarze, a konkretniej Łukowski, który minął dwóch obrońców Górnika i oddał strzał z 14 metra, który minimalnie minął słupek. Goście co jakiś czas próbowali odpowiedzieć i w 74. minucie Paweł Olkowski oddał strzał zza szesnastki, który znów świetnie obronił Dziekoński. Do strzelenia bramki najlepsze okazje miał Jacek Podgórski, który za pierwszym razem strzelił nad poprzeczką, a za drugim jego strzał, zmierzający do bramki, zablokował Rafał Janicki. Kiedy wydawało się, że ostatecznie będzie remis, tak jak w Łodzi, Korona straciła gola w doliczonym czasie gry po rzucie rożnym. Szczęśliwcem okazał się Rafał Janicki, który został bohaterem meczu i zapewnił Górnikowi pierwsze trzy punkty.
- Wiemy jakie są oczekiwania wobec nas i z czym się mierzymy. Chcemy wygrywać, ale niestety kolejny mecz przegrywamy w doliczonym czasie gry, po stałym fragmencie. Sytuacje, które stwarzamy musimy zamieniać na gole. NIe możemy załamywać rąk, tylko wymagać od siebie więcej. Nie jesteśmy najgorsi w tej ekstraklasie, nie jesteśmy słabsi w meczach, które rozgrywamy, ale to jest ekstraklasa, brutalna rzeczywistość i piła nożna. Jeśli masz sytuacje, to musisz je wykorzystywać. Jeśli tego nie robisz, to po wrzutce przegrywasz i to bardzo boli. - Podsumował Kamil Kuzera, trener Korony Kielce
Żółto-czerwoni zajmują 17. miejsce w tabeli z zaledwie jednym punktem. Następna okazja do zdobycia punktów już 20 sierpnia (niedziela) w Warszawie, gdzie Korona Podejmie wyzwanie rzucone przez miejscową Legię. Mecz rozpocznie się o godzinie 20.