Spotkanie rozpoczęło się z 40 minutowym opóźnieniem z powodu awarii prądu. Kibice na trybunach pomimo długiego czekania potrafili zrobić niesamowitą atmosferę, zatapiając trybuny w świetle latarek komórkowych oraz rozgrzewając swoich piłkarzy przyśpiewkami a cappella. Po naprawieniu oświetlenia, piłkarze wybiegli na murawę, a sędzia gwizdkiem rozpoczął spotkanie. Pierwsze minuty należały do zespołu z Poznania, jednak kolejna przerwa spowodowana pirotechniczną oprawą ultrasów Korony, wybiła gości z rytmu gry. Od 8. minuty żółto-czerwoni przejęli inicjatywę, z której nic nie wynikało. Mało strzałów, mało sytuacji podbramkowych i mało emocji. Do przerwy 0:0.
Druga połowa rozpoczęła się koszmarnie dla gospodarzy. w 50. minucie fatalny błąd, podczas wyprowadzania akcji, popełnił Nono i dopuścił Mateusza Kupczaka do sytuacji sam na sam z Dziekońskim. Kapitan zielono-białych z dużym spokojem wykorzystał sytuacje i goście prowadzili 1:0. Korona rzuciła się do ataku, lecz przez większość czasu biła głową w mur. Warta co jakiś czas wyprowadzała groźny kontratak i zagrażała bramce kielczan. Raz gospodarzy uratował słupek, później w doliczonym czasie świetną interwencją popisał się Dziekoński. Kiedy wydawało się, że złocisto-krwiści dopiszą w tabeli kolejną porażkę, do rzutu wolnego podszedł Ronaldo Deaconu. Rumuński pomocnik idealnie dośrodkował do Zatora, którego strzał głową wybronił Grobelny, ale na tyle nieszczęśliwie dla Warty, że piłka po interwencji odbiła się od obrońcy, a potem od Remacle i wpadła do siatki. Była to ostatnia akcja w meczu. Sytuacje sprawdzał jeszcze VAR, czy aby Belg nie dotknął piłki ręką. Po analizie gol został uznany, a sędzia zakończył mecz. Korona - Warta 1:1.
Wypowiedzi trenerów:
Kamil Kuzera, trener Korony Kielce - Spodziewaliśmy się tego, że warta przyjedzie tutaj i będzie próbowała zabić mecz. Jeśli od 15/20 minuty grasz na czas, to w głowie masz tylko, żeby przetrwać. Poza naszym jednym błędem, jaki nam się przytrafił i wykorzystał go przeciwnik, zdobywając gola, wprowadziło to u nas dużo nerwowości, dużo niedokładności. Chcieliśmy się utrzymywać przy piłce i mimo wszystko konstruować akcje pozycyjne. Nie do końca się to udawało. Nie tak jak oczekiwaliśmy. Natomiast finalnie mój zespół nabiegał 120 km i dał z siebie wszystko żeby wyciągnąć chociaż remis z zabitego meczu. To nam się udało w końcówce meczu. Za dużo próbowaliśmy szukać przypadkowych akcji. My chcemy grać w piłkę. Dziękuję zespołowi i dziękuję kibicom, że mimo wszystko w nas wierzyli i z tego remisu finalnie wszyscy się cieszymy i będziemy chcieli jak najlepiej wykorzystać przerwę na kadrę.
Dawid Szulczek, trener Warty Poznań - Jesteśmy bardzo rozczarowani z tego jak wyglądała końcówka meczu, szczególnie te ostatnie dwie akcje. chcieliśmy zagrać inaczej mając dobry wynik. Chcieliśmy odepchnąć rywala od naszego pola karnego. Przez ostatnie 15-20 minut nam się to udawało. Nie pamiętam, żeby korona oddała celny strzał poza tym golem. Wielka szkoda, ze tego nie wybroniliśmy.