W wyjściowym składzie Korony doszło do kilku zmian. Między słupkami stanął Rafał Mamla, a linię defensywną tworzyli Wiktor Popov, Slobodan Rubežić oraz powracający do gry Constantinos Soteriu. Kibice mogli zobaczyć również Nikodema Niskiego, który zagrał w duecie z bułgarskim napastnikiem Władimirem Nikołowem. Na środku pola swoje miejsce znalazł natomiast młody Miłosz Strzeboński.
Od pierwszego gwizdka sędziego lepiej w mecz weszli zawodnicy Korony, którzy – jak łatwo się domyślić – byli faworytami tego spotkania. Stalówka chciała jednak narzucić swoje tempo gry, lecz brakowało jej tego ostatniego podania, które mogłoby otworzyć drogę do bramki. Piłkarze musieli radzić sobie w trudnych, deszczowych warunkach, które oczywiście nie sprzyjały ani jednej, ani drugiej drużynie.
Już w 7. minucie na bramkę gospodarzy uderzał Pau Resta, ale Marek Kozioł zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Kielczanie naciskali, ile sił, chcąc jeszcze w pierwszym kwadransie wyjść na prowadzenie i całkowicie przejąć inicjatywę. Rzeszowianie odpowiedzieli w 12. minucie, jednak – jak można się domyślić – bez efektu bramkowego.
Po chwili Dawid Błanik spróbował szczęścia, lecz futbolówka poleciała daleko poza światło bramki. Korona naciskała, momentami wydawało się, że wystarczy wcisnąć piłkę do siatki, ale rywal miał sporo szczęścia. Na boisku bardzo aktywni byli Błanik i Nikodem Niski, który odważnie grał do przodu.
Podopieczni Marka Zuba mieli swoje „pięć minut” około 20. minuty, gdy zepchnęli kielczan do obrony. Nic z tego jednak nie wynikło, głównie dzięki dobrej postawie defensywy Korony i powrotowi na murawę Constantinosa Soteriu.
W 25. minucie strzał oddał Władimir Nikołow, ale piłka po drodze odbiła się od obrońców Stali. Żółto-Czerwoni dominowali i naciskali, choć padający deszcz tylko utrudniał zadanie. Zawsze brakowało jednego, kluczowego podania, które pozwoliłoby otworzyć wynik.
W 33. minucie Nikołow próbował efektownej przewrotki – raczej próbował, bo zamiast czystego uderzenia jego but wylądował na głowie rywala. Stal także potrafiła uderzać, ale częściej trafiała w obrońców niż w bramkarza Rafała Mamlę.
Mimo pełnej dominacji kielczan wykańczanie akcji wyglądało – delikatnie mówiąc – „jak krew z nosa”. Ciężko było na to patrzeć. Pierwsza połowa zakończyła się więc bezbramkowym remisem.
W drugiej połowie Korona od razu próbowała narzucić swój styl gry, jasno pokazując, kto jest zespołem z wyższej ligi. Już w 47. minucie Dawid Błanik zdecydował się na uderzenie, lecz piłka poleciała wysoko ponad bramką. Stal odpowiedziała akcją zakończoną rzutem rożnym, jednak bez efektu. Gospodarze nie zamierzali jednak oddać pola, starając się grać swoje – szybkie, składne akcje, którym brakowało jednak finalizacji.
W 52. minucie bliski szczęścia był Nikodem Niski – jego strzał zatrzymał się na słupku. Obrońcy Korony mieli z kolei sporo problemów z Jonathanem Juniorem, którego szybkość sprawiała kłopoty. Trzy minuty później, po rzucie rożnym Błanika, Slobodan Rubezić uderzył głową, lecz prosto w ręce golkipera Stali. W 57. minucie swoją szansę miał Illia Postupalski, ale jego strzał był zbyt lekki i Rafał Mamla spokojnie złapał futbolówkę.
W 60. minucie Konrad Matuszewski dośrodkował w pole karne, lecz piłka trafiła „do nikogo”. Chwilę później na boisku pojawili się świezi zawodnicy: Antonin, Wiktor Długosz i Martin Remacle, zmieniając kolejno Nikołowa, Niskiego i Strzebońskiego. Zmiany szybko dały efekt – chwilę po wejściu Constantin Soteriu uderzył głową w poprzeczkę.
W 64. minucie Popow zagrał do Antonina, który znalazł się w sytuacji sam na sam, lecz Kozioł odbił piłkę. Jak mówi jednak stare porzekadło: „co się odwlecze, to nie uciecze”. Po kolejnym rzucie rożnym do siatki trafił Pau Resta, wyprowadzając Koronę na prowadzenie.
Stal chciała natychmiast odpowiedzieć, ale nic z tego nie wyszło. Kielczanie spuścili lekko z tonu, rozgrywając piłkę spokojniej i cierpliwie czekając na kolejne okazje. Na trybunach zasiadło 2306 kibiców, w tym 151 fanów z Kielc, którzy mogli świętować zwycięstwo swojego zespołu.
Ostatecznie Korona pokonała Stal Rzeszów 0:1 po golu Pau Resty i awansowała do kolejnej rundy Pucharu Polski.
Stal Rzeszów - Korona Kielce 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Pau Resta 65.
Korona: Mamla - Rubezić, Sotiriou, Resta - Popow, Strzeboński (61. Remacle), Svetlin, Matuszewski - Niski (61. Długosz), Nikołow (61. Antonin), Błanik (70. Davidović).
Stal: Kozioł - Warczak, Synoś, Krasouski, Wachowiak - Łysiak (46. Postupalskyi), Kądziołka (70. Sławiński), Thill, Masiak (46. Łyczko) - Jonathan Junior (90. Musik), Wolski (82. Kukułka).