Radio Rekord Świętokrzyskie mobilne Radio Rekord Świętokrzyskie
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMyIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg==
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMyIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg==

W Kielcach chcę zakończyć swoją trenerską przygodę - część 1

W Kielcach chcę zakończyć swoją trenerską przygodę - część 1

Kirgiz, Hiszpan czy Polak?

- Bardzo często mnie ludzie o to pytają - "skąd jestem?", "kim jestem?". Ja zawsze odpowiadam tak samo, że jestem obywatelem świata. Żyjemy dziś w trudnych czasach, ale też mamy wiele szczęścia, że możemy praktycznie bez ograniczeń odwiedzać cały świat i dlatego tak właśnie się czuje. 

Kiedyś za jakieś 10-15 lat przejdzie pan na emeryturę, gdzie pan zamierza wtedy żyć?

- Nie mam wątpliwości. Moi synowie urodzili się w Hiszpanii. Oni są Hiszpanami, tam chcą żyć. Ja też chcę żyć blisko nich, dlatego jeśli będę już na emeryturze zamieszkam w Hiszpanii. 

Kirgistan to dosyć egzotyczne miejsce, w Kielcach kojarzone właściwie głównie dzięki Panu. Jakie ma Pan wspomnienia związane z tamtym miejscem? Dzieciństwo i młodość spędzone tam, to były szczęśliwe lata?

Zacznę od żartu. Kiedy pracowałem w Hiszpanii, Polsce czy Niemczech, to wszyscy pytali się o mój Kirgistan i mówili, że to bardzo egzotyczny kraj. Ja zawsze odpowiadałem, że Kirgizja położona jest w środku świata i to właśnie europejskie kraje, czy też dalekowschodnie, to dla nas była egzotyka. A tak na poważnie to myślę, że miałem szczęśliwe dzieciństwo. Miałem wspaniałe kochającą rodzinę - mamę, tatę, braci, dziadków. Było szczęśliwie, choć żyło się trudno. Pamiętajmy, że żyłem w Związku Radzieckim i z tego powodu byłem bardzo dumny. Czułem się obywatelem ZSRR. Nie czułem, że jestem Kirgizem, że w moim kraju są Ukraińcy, Białorusini. Nie. Dla mnie to był jeden kraj i jedna rodzina. Tak mi zostało do samego końca pobytu w ZSRR. Nawet teraz tak mam, że jak jadę z drużyną do byłych krajów radzieckich, to czuję się tam jak w domu. A jako dziecko byłem szczęśliwy. Przedszkole, szkoła, sport, a na koniec piłka ręczna - to wszystko też zawdzięczam swojej ojczyźnie. 

Czy teraz odwiedza Pan miejsca swojego dzieciństwa?

 - Staram się tam być każdego roku, jeśli tylko to jest możliwe. To są moje korzenie, moja ziemia i bardzo mnie tam tęsknota ciągnie. Nie wyobrażam sobie, żeby tam nie pojechać. Odwiedzam cmentarz, na którym pochowani są moi rodzice i dziadkowie. To są dla mnie wyjątkowe chwile. Posiedzieć z nimi, porozmawiać, powiedzieć im po prostu "dzień dobry". Jest mi to bardzo potrzebne, czuję jaką energię dostaję od nich i od mojej ziemi. 

Odwiedza Pan te miejsca ze swoją rodziną? Synowie widzieli miejsca Pańskiego pochodzenia?

- Oczywiście. Alex i Dani Jeździli ze mną, odwiedzali groby swoich dziadków, poznawali miejsca gdzie ich ojciec dorastał. Łatwiej było, gdy byli młodsi. teraz bardzo trudno o urlopy w tym samym czasie. Jak mnie uda się mieć trochę wolnego, to synowie są najczęściej na zgrupowaniach. Jak dobrze pamiętam, ostatni raz byliśmy tam razem w 2008 roku. 

Zostając jeszcze przy latach dziecięcych, podobno zaczął Pan swoją przygodę ze sportem od piłki nożnej?

- Oj nie! Na początku było pływanie, potem z tego co pamiętam boks, potem lekkoatletyka, a potem koszykówka i piłka nożna (śmiech). Piłka nożna była naturalnym wyborem. Dawniej dzieciaki miały dużo wolnego czasu. Od 8 do 13 byliśmy w szkole, a potem graliśmy we wszystko, w co się tylko dało. Chodziłem popołudniami na treningi pływania, ale potem zawsze dołączałem do kolegów. Do domu wracaliśmy zawsze późnym wieczorem. Tak kiedyś było, nikt nie siedział w domu, wszyscy spotykali się na placach przed blokami. To były inne czasy...

No, ale jednak w pewnym momencie Pana życia pojawiła się piłka ręczna.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjI5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjI5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

- W sumie dosyć późno, miałem już ponad 12 lat. Mieszkaliśmy w Biszkeku (stolica Kirgistanu, ówczesnej Kirgizji - przyp. red.) i moi rodzice dostali mieszkanie na nowym osiedlu, dalej od centrum miasta. Ja poszedłem do nowej, wielkiej szkoły z halą sportową i boiskami do piłki nożnej. O tym, że wolałem grać w hali niż na boisku, przesądziły srogie zimy (śmiech). Wolałem grać w cieple i pod dachem, niż biegać pod gołym niebem. tak krok po kroku zaczęła fascynować mnie piłka ręczna. Szybko zorientowano się, że mam do tego talent i tak zaczęła się przygoda, która trwa do dziś. 

Jak to się stało, że z dalekiego Kirgistanu trafił Pan do Moskwy?

 - W Związku Radzieckim chłopak, który skończył 18 lat obowiązkowo szedł do wojska. Ja dostałem przydział do Moskwy. Oczywiście miało to związek z tym, że trenowałem piłkę ręczną, więc skierowano mnie do wojskowego klubu sportowego CSKA Moskwa. Bardzo nie chciałem tam jechać, buntowałem się, chciałem zostać w domu z rodziną i tu trenować i odbywać służbę wojskową. Klub jednak zmusił mnie do wyjazdu do Moskwy. 

Chłopak z prowincji, sam w wielkim, obcym mieście. Niebyło łatwo?

- Było ciężko. Tęsknota za rodziną, rozłąka i wszechobecna wojskowa dyscyplina. To wszystko źle na mnie wpływało. Codziennie o 05:55 rano rozlegał się hymn ZSRR, przy którym musiałem zrywać się z łóżka. Wieczorem o 22:00 gaszono światło i też dzień kończyliśmy hymnem. Takie to były czasy. rano zwykła odprawa wojskowa, potem treningi, życie w koszarach, salutowanie wyższym rangom. Rygor, który został mi do dziś dnia. Codziennie rano, po przebudzeniu, pierwsze co robię, to idealnie składam pościel w swoim łóżku, to zostało mi z armii. Dopiero po jakimś czasie zacząłem doceniać wojskową dyscyplinę. 

Buntował się Pan?

- Oczywiście! Jak każdy młody i krnąbrny chłopak. Ale to było wojskowo - dyscyplina i regulamin. Podpadałem i ponosiłem konsekwencje. Siedziałem w areszcie, a nawet - można tak powiedzieć, karnie zostałem zesłany na Syberię. Dziś uśmiecham się na tamte wspomnienia, ale wtedy nie było mi do śmiechu. trochę się bałem, ale poznawałem siebie, swoje atuty, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Nabrałem też z czasem szacunku do przełożonych i do dyscypliny. 

No i trenował Pan w wielkim klubie - CSKA Moskwa, który był marką samą w sobie i dzięki któremu trafił Pan na europejskie i światowe areny.

- Na milion procent zgadzam się z Panem! CSKA można trochę porównać do warszawskiej Legii, najmocniejszy wojskowy klub, który stać było na wszystko. I tak było! Śmiem powiedzieć, że w tamtych czasach CSKA było najmocniejszym i największym klubem sportowym na świecie. Nie było takiej dyscypliny sportu, której tam nie trenowano na najwyższym poziomie. To była potęga. 

I w tym wielkim klubie z sukcesami działa też sekcja piłki ręcznej. 

- Pamiętam swoje początki w klubie. Nigdy tego nie zapomnę. Wchodzę jako 18-latek na trening seniorów i widzę przed sobą 20 chłopów, wszyscy to mistrzowie świata, mistrzowie olimpijscy i zdobywcy europejskich pucharów. Wszystkich kojarzyłem z ich występów, więc nogi miałem jak z galarety. Robili wrażenie, ale i motywowali do tego, by nie odstawać od nich. To był dla mnie sportowo fantastyczny czas. Podnosiłem swoje umiejętności jako piłkarz ręczny, przyczyniałem się do zdobywania nowych trofeów i zostałem powołany do reprezentacji ZSRR i potem potem Wspólnoty Niepodległych Narodów (twór utworzony po rozpadzie Związku Radzieckiego - przyp. red.), w których wywalczyliśmy Mistrzostwo Świata i złoty medal olimpijski. 

W tym czasie w kraju doszło do gwałtownych zmian, rozpadł się Związek Radziecki, na ulicach Moskwy zrobiło się niebezpiecznie. Postanowił Pan opuścić swój kraj. 

- Tak musieliśmy wyjechać po Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie (1992 r.) dostałem zgodę na wyjazd z kraju. Chcieliśmy i musieliśmy wyjechać. Byłem już półtora roku po ślubie, moja żona Olga (również piłkarka ręczna - przyp. red.) była już w ciąży. Nie było już ZSRR, chaos na ulicach. Bałem się o swoją rodzinę. Postanowiliśmy, że miejscem do którego wyjedziemy będzie Hiszpania i tamtejszy klub Cantabria Santander. Hiszpanie zaproponowali mi też grę w ich reprezentacji narodowej, oczywiście po wcześniejszym przyjęciu obywatelstwa tego kraju. Zgodziłem się i tak od 1996 roku jestem obywatelem Hiszpanii, moi synowie Alex i Dani już tam się urodzili.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjI5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjI5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Były negatywne reakcje na Pana decyzję o zmianie obywatelstwa?

 

- Oczywiście było tam bardzo głośno i wylała się na mnie olbrzymia fala krytyki. Ale to raczej było normalne i nie mam do nikogo o to dziś pretensji. Ja byłem wtedy młodym człowiekiem, w kraju z którego wyjeżdżałem był chaos, korupcja, mafie. Musiałem dbać o żonę i o syna, który miał niedługo przyjść na świat. 

Czemu wybrał Pan akurat Hiszpanię? 

- Miałem wtedy oferty z Niemiec i Francji ale wtedy Santander budował bardzo dobry zespół. Bardzo ważne było też, że w tym klubie był już mój największy przyjaciel i partner z parkietu, Białorusin Michaił Jakimowicz. byliśmy dla siebie jak bracia, więć to też było istotne przy wyborze klubu. Graliśmy razem w reprezentacji i można powiedzieć, że na parkiecie rozumieliśmy się bez słów. 

Był Wam we dwóch raźniej?

 Zdecydowanie! Nie znaliśmy języka, więc na początku naturlanie trzymaliśmy się razem.. Wtedy jeszcze nie było tak dużo obcokrajowców w drużynach, nie było jeszcze przepisów unijnych. Maksymalnie mogło grać dwóch zawodników z innych krajów. Dopiero potem te przepisy zmienili i do Hiszpanii zaczęli przyjeżdżać zawodnicy z Bałkanów i innych krajów Europy. 

A tak trochę żartobliwe nawiązując do hiszpańskiego sportu. Pan jest zadeklarowanym fanem Realu Madryt. Pamiętam jak przekomarzał się Pan z zatwardziałym fanem Barcelony, Bertusem Servaasem. 

- Bertus to Holender, a oni byli i są związani z Barceloną (śmiech). Jeśli chodzi o piłkę ręczną, to Bracelona jest najlepszym klubem w historii tej dyscypliny. Ale piłkarsko i kibicowsko zawsze wolałem Real Madryt, dlatego chyba nigdy nie miałem marzenia, aby grać w drużynie "Dumy Katalonii". 

Stając się reprezentantem Hiszpanii przyczynił sie Pan do wielu sukcesów tej drużyny - Mistrzostwo Świata, medale olimpijskie i czempionatu europejskiego. 

- Myślę, że to duża zasługa zespołu. To był świetny projekt, wspaniała repreentacja i wybitni zawodnicy. W piłce ręcznej liczy się zespół i to dzięki niemu osiągnęliśmy wtedy sukcesy. 

Koniec części pierwszej. Rozmowę przeprowadzili Krzysztof Omelaniuk i Emilian Bebel.

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".

Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjI3IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjI3IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

#WieszPierwszy

Najnowsze wiadomości

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjM2IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjM2IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Najczęściej czytane

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjM3IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjM3IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Polecamy