W piątek już od godzin południowych na wszystkich drogach dojazdowych do Bałtowa można było spotkać motocyklistów, którzy jechali pojedynczo i w grupach na jedyny w swoim rodzaju zlot. Jechali z całej Polski, ale i z zagranicy. Fanów cyklicznej imprezy, zorganizowanej przez ostrowiecki oddziała Gremium MC Poland nie zniechęciły utrudnienia, spowodowane trwającą jeszcze przebudową DW nr 754, ani bardzo upalna aura. Frekwencja była imponująca.
Oficjalne otwarcie zlotu nastąpiło tuż po godz. 18, przy dźwiękach rockowo-punkowej muzyki – zagrały m.in. formacje Azotox i 4 Szmery. Przybyli doskonale bawili się do późnych godzin wieczornych.
Najwięcej atrakcji na uczestników zlotu czekało jednak w sobotę. Tuż po godz. 10 z Bałtowa ruszyła kawalkada motocyklistów, którzy w drodze do sanktuarium na Świętym Krzyżu (odprawiono tam mszę św. w intencji zmotoryzowanych), przejechali ulicami Ostrowca, wzbudzając spore zainteresowanie przechodniów. Po powrocie, na „Okręglicy” rozegrano konkursy sprawnościowe. Zlotowicze mogli też liczyć na kolejną porcję „mocnych” brzmień. Na scenie zaprezentowały się kapele Dewil Swing, Anielski Orszak i gwiazda wieczoru – Oddział Zamknięty. Ponadgodzinny koncert zgromadził sporą publiczność, która tańczyła i głośno śpiewała najpopularniejsze kawałki zespołu. Późnym wieczorem rozstrzygnięto konkurs na wycieczkę motocyklem po Hiszpanii – w wyłonienie laureata włączyła się cała publiczność, a najwytrwalsi, już mocno po północy obejrzeli widowiskowy pokaz sztucznych ogni, który poprzedziła sex-niespodzianka.
Finał imprezy stanowiła niedzielna konsumpcja regenerującej jajecznicy z „jaja dinozaura”.
Przez cały czas trwania zlotu, motocykliści mogli do woli korzystać z atrakcji Bałtowskiego Kompleksu Turystycznego. Do ich dyspozycji oddano przestronny parking, pole namiotowe i bazę gastronomiczną. Uczestnicy, mimo „zmęczenia” wyjeżdżali zadowoleni, zapewniając powrót w przyszłym roku.
- To jedyna w swoim rodzaju impreza. Jestem już ósmy raz i dopóki się da, będą tu przyjeżdżać. Świetna organizacja, super klimat, niesamowite miejsce no i ludzie, którzy tworzą tą całą atmosferę – mówi Sławek z Buska Zdroju.
- Chcieliśmy jechać na Polandrock Festiwal, ale w końcu trafiliśmy do Bałtowa. Nie żałujemy. To mój pierwszy, ale już wiem, że na pewno nie ostatni raz tutaj – przyznaje Kaśka, która do Bałtowa przybyła z ekipą z Poznania.