Podopieczni Kamila Kuzery wyszli na to spotkanie bardzo zmotywowani. Od samego początku to oni zapragnęli strzelić gola, by otworzyć wynik spotkania. Jednakże festiwal niecelnych strzałów zaczął się od samego początku. Warto dodać, że na przełomie 30 minut na bramkę Dante Stepicy padło aż 9 strzałów w tym tylko 1 celny. Fatalna skuteczność zespołu nie zwiastowała niczego dobrego, by przez następne minuty wynik spotkania miał się zmienić w jakikolwiek sposób. Korona narzuciła wysoki pressing swojemu rywalowi. Gościom ciężko było wyjść z opresji. Przez I połowę zdołali strzelić tylko dwukrotnie, ale oba te uderzenia minęły o lata świetlne bramkę Xaviera Dziekońskiego. W 30. minucie Krogstad zmarnował niesamowitą okazję sam na sam, lecz uderzył on tylko w golkipera gości. Sytuacja ta obudziła jeszcze bardziej kibiców na trybunach jak i samych piłkarzy. Chorzowianie zamknięci na własnej połowie nieumiejętnie chcieli odepchnąć ataki swojego rywala. Przełamanie nadeszło w 42. minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Adrian Dalmau zmieścił futbolówkę w siatce, lecz po analizie piłka dotknęła jeszcze pomocnika Roberta Dadoka. Najważniejsze dla piłkarzy był fakt, że na tablicy wyników widniało 1:0. Do końca połowy charakter meczu nie zmienił się. Żółto-czerwoni nie oddali już inicjatywy gościom.
Druga część gry zaczęła się znów od wysokiego ,,C" Korony Kielce. W pierwszych 5 minutach padły aż 3 strzały, lecz jak łatwo się domyślić żaden nie był celny. 53 minuta kontratak w wykonaniu Trejo i Remacle, ale po ich akcji został niesmak i wywalczony rzut rożny. Gra defensywna stała na bardzo wysokim poziomie patrząc na to jak dużo goli strzela w ostatnich meczach klub z Chorzowa. Koroniarze nie zwalniali tempa w żaden sposób. To tempo postanowił zatrzymać Bartosz Kwiecień, który w 61. minucie mógł dostać czerwoną kartkę po ,,uderzeniu" zawodnika Ruchu, jednakże po namyśle i decyzji sędziów VAR główny arbiter postanowił odwołać swoją decyzję. Napięcie od 60. minuty z każdą minutą zwiększało się, bowiem stawka była bardzo wysoka. 76. minuta i drugi gol dla kielczan, strzelcem gola okazał się Shikavka, który po dośrodkowaniu przez Jacka Podgórskiego trafił w prawy górny róg bramki. Gospodarze pewni swego nie zepchnęli się aż tak głęboko do obrony jak robi to większość drużyn z naszej ligi przy takim wyniku. Do końca przebieg meczu nie zmienił się i był pod stałą kontrolą Scyzoryków. Mecz zakończył się zwycięstwem Korony 2:0. Za tydzień mecz życia w Poznaniu o być albo nie być w Ekstraklasie.