Korona przyjechała do Gdańska na mecz z Lechią, która była faworytem. Podopieczni Tomasza Kaczmarka, musieli pogodzić się z odpadnięciem z europejskich pucharów, a austriacki Rapid Wiedeń okazał się być zbyt trudnym rywalem. Potyczka z Koroną, była dla Lechii pierwszym meczem ligowym w tym sezonie na własnym stadionie. 37-letni Flavio Paixao w zeszłej kolejce przyczynił się do zwycięstwa Lechii z Widzewem w Łodzi, natomiast Bartosz Śpiączka pomógł triumfować Koronie, w spotkaniu ze Śląskiem na Suzuki Arenie. Obie drużyny były więc zmotywowane, by powalczyć o kolejny komplet punktów. Niemały problem miał Leszek Ojrzyński przed samym meczem w Gdańsku. Na ostatnią chwilę, w kadrze meczowej nie znaleźli się Sasa Balić i Adam Deja, a więc zawodnicy dotychczas pierwszego składu. Jakby tego było mało, kontuzji w 36. minucie doznał Roberto Corral, a w jego miejsce pojawił się Grzegorz Szymusik.
Korona mogła się podobać, bo w pierwszej połowie skutecznie zaskoczyła Lechię. Kielczanie grali agresywnie, notowali wiele odbiorów, a zakładanie pressingu wychodziło momentami perfekcyjnie. Całkowicie byli pogubieni zawodnicy Lechii, nie tylko w linii defensywnej. Sprytnie wykonany rzut wolny przez podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego, przyniósł pierwszą bramkę w tym meczu. W 22.minucie po zamieszaniu w polu karnym i strzale Adama Frączczaka, interweniował Buchalik, ale piłka odbiła się od Michała Nalepy i wpadła do bramki. Po tym trafieniu obraz meczu się nie zmienił - wręcz przeciwnie. Korona z większą pewnością siebie konstruowała kolejne akcje. Praktycznie bezrobotny był w pierwszej części spotkania Konrad Forenc. Kielczanie mimo mniejszego posiadania piłki, zasłużenie prowadzili do przerwy jedną bramką - Graliśmy słabo, notowaliśmy za dużo strat i po prostu nam nic nie wychodziło. W drugiej połowie na pewno zagramy lepiej - powiedział w przerwie Michał Nalepa, kapitan Lechii oraz autor bramki samobójczej.
Od razu zareagował trener Tomasz Kaczmarek i wpuścił na boisko Jakuba Kałuzińskiego, Marco Terrazzino i Kacpra Sezonienko. Plac gry opuścili Rafał Pietrzak, Kristers Tobers i Christian Clemens. Mający żółtą kartkę na koncie Kyryło Petrow również nie wyszedł już na drugą połowę. W jego miejsce pojawił się Oskar Sewerzyński. Kibice gwizdami wyrażali swoją dezaprobatę na grę Lechii Gdańsk. Gospodarze nadal mieli problemy z dobrze dysponowaną, choć nieskuteczną Koroną. Doliczony czas gry mógł jednak uratować Lechii, choćby zdobycie jednego punktu. Solidna defensywa gości, zachowała jednak pierwsze czyste konto w tym sezonie. Korona sprawiła niespodziankę i wraca z Gdańska z kompletem punktów.
Lechia Gdańsk – Korona Kielce 0:1 (0:1)
samobójcza Michał Nalepa 22 lewą nogą (odbita piłka po strzale Frączczaka).
Lechia: Buchalik – Pietrzak (Kałuziński 46), Maloca, Nalepa, Stec (Koperski 65), Tobers (Sezonienko 46), Gajos, Conrado, Clemens (Terrazzino 46), Paixao (Diabate 69), Zwoliński.
Korona: Forenc – Corral (Szymusik 36), Petrov (Sewrzyński 46), Trojak, Danek – Frączczak (Zarandia 84), Takac (Podgórski 58), Szpakowski, Łukowski (Kiełb 58) - Śpiączka.
Żółte kartki: Petrow, Szymusik, Takac, Podgórski - Nalepa, Maloca.
Sędzia: Łukasz Kuźma (Białystok).
Widzów: 8370.