Stal napsuła krwi kielczanom
Znów ktoś wpadł na „genialny” pomysł, by w Kielcach rozgrywać dwa mecze o podobnej porze, przez co wydarzenia sportowe zaczęły na siebie nachodzić. Mimo tego w stolicy regionu niezmiennie najwyższą frekwencję przyciąga Industria, która kolejny raz zgromadziła w Hali Legionów swoich najbardziej oddanych kibiców.
Początek meczu, jak to często bywa, należał do przyjezdnych. Stal Mielec wykorzystała moment rozkręcania się gospodarzy i pierwsza objęła prowadzenie. Kielczanie jednak nie dali się wybić z rytmu. Grali spokojnie, z chłodną głową, bez forsowania tempa – co paradoksalnie dało gościom okazję, by chwilowo odskoczyć nawet na 2:4.
Stal wyglądała na mocno zmotywowaną i przez kilka minut to Industria musiała gonić rezultat. Z czasem jednak role się odwróciły. Mielczanom zaczęło brakować świeżości i pomysłu, podczas gdy gospodarze stopniowo łapali właściwy rytm. Dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy kielczanie prowadzili już 12:9. „Stalówka” mnożyła błędy w ataku, nie potrafiła znaleźć sposobu na szczelną obronę Industrii i coraz częściej oddawała piłkę za darmo.
Przewaga zaczęła rosnąć z każdą kolejną akcją, a w 25. minucie tablica wyników pokazała 18:11. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 18:13 dla wicemistrzów Polski.
Po przerwie dopełnić formalności
Druga część spotkania zaczęła się tak, jak wielu w Hali Legionów się spodziewało – od mocnego uderzenia Industrii. Kielczanie błyskawicznie dorzucili kilka trafień i uciekli na 21:14. Beniaminek co prawda nie zamierzał poddać się bez walki, próbował trzymać kontakt, by różnica nie wymknęła się całkowicie spod kontroli, ale to były tylko momenty.
Gospodarze włączyli wyższy bieg i w kilka minut zrobiło się 26:17. Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, w którą stronę zmierza to spotkanie, to po tym fragmencie już ich nie było. Stal starała się robić swoje – przeszkadzać, szukać akcji bramkowych, napędzać skrzydła – lecz często kończyło się to stratami albo niecelnymi rzutami.
A Industria? Realizowała swój plan od deski do deski. Grała konsekwentnie, spokojnie i przede wszystkim skutecznie. W 43. minucie przewaga wynosiła już dziesięć bramek (29:19), co jasno pokazywało, kto w drugiej połowie rozdaje karty.
Ostatni kwadrans był już tylko formalnością. Owszem, tu i ówdzie pojawiały się błędy, ale takie rzeczy są wpisane w sport – zwłaszcza na poziomie Orlen Superligi, który… nie oszukujmy się, bywa nierówny. Nic więc dziwnego, że Robert Lis przede wszystkim chciał dowieźć wynik do końca, by jego drużyna nie oberwała jeszcze bardziej. Mecz zakończył się wynikiem 41:25.
MVP spotkania został Piotr Jarosiewicz.
Industria Kielce – Handball Stal Mielec
41:25 (18:13)
Industria Kielce: Morawski, Cordalija, Ferlin – Jędraszczyk 2, Sićko 2, A. Dujszebajew 5, Maqueda 1, Moryto 4, D. Dujszebajew 1, Latosiński 2, Karalek 4, Rogulski 5, Monar 3, Jarosiewicz 6, Nahi 5.
Handball Stal Mielec: Kozina, Królikowski, Witkowski – Segal 4, Stefani 2, Janus, Kasai 6, Głuszczenko 1, Kasumovic, Kotliński 4, Krasouski 1, Mrozowicz, Sanek, Tokarz 2, Valyntsau 4, Wąsowski.